piątek, 24 czerwca 2011

miesiac i troche.

Bo by zacząć podróż życia, zawsze trzeba się dobrze od czegoś odepchnąć.




dzis pierwsze prawdziwe pozegnanie.
wydawalo mi sie, ze bedzie mi latwiej, ale przeciez zostawiam tu osobe,
z ktora znam sie od 17 lat, od berbecia, wozkowego malucha.
klatka w klatke. a teraz nie zobaczymy sie przez rok.
oczywiscie, ze jest ciezko, ale jak to powiedziala Paczuszka: trzeba spiac poslady i byc zajebiscie odwaznym.


motyw przewodni tego tygodnia to rozhisteryzowany dzejbi placzacy ci w ramie.
fajna sprawa,sprobujcie kiedys.

30wyniki matur.jeszcze tylko 5 dni i poznam te magiczne cyferki.
a czas leci. tik-tak. tik-tak.

<3 Vlada Adzik Ola. <3


środa, 22 czerwca 2011

kato alternatywna stolica kultury.

tak zareagowalismy na wyniki.
a przeciez tak naprawde w sercach wygralismy:)
zawsze po burzy wychodzi slonce!


nadchodzi era alternatywnej stolicy kultury, przeciez nie poddamy sie.

z Mima i Vlada, ktore stwierdzily, ze Kato sa najpiekniejsze!

Cieszy mnie, ze Natalhie jednak sie nie poddala i postanowila zostac.
Ogromnie mnie to cieszy. No i Kinga szuka rodziny w Szwajcarii. <3
U mnie nastaje era domownictwa. Musze ogarnac mysli i siebie.
Drazni mnie A i drazni mnie K. nie moge sie chwilowo widywac,bo powiem cos glupiego, a tego bym nie chciala.

DZIS OGLASZAM DNIEM ODPOCZYNKU.
OT,CO.


poniedziałek, 20 czerwca 2011

ilestamdnidowyjazduowielezamalo.

party weekend level completed.
teraz czas na odpoczynek, rozmyslonka, kawe i glee w lozku.

przeraza mnie fakt, ze dni uciekaja tak szybko, ze niektore twarze widze po raz ostatni na najblizszy rok,
ze przeciez nie zdaze sie z wszystkimi pozegnac, przytulic, powiedziec 'do zobaczenia'.
teraz kazdy dzien wydaje sie byc czyms wyjatkowym, kazde spotkanie, wypad, impreza wydaja sie niezapomniane.
a przeciez ja nie umre, nie zagine, nie strace calkowicie kontaktu ze swiatem! nie czeka mnie wyjazd na drugi koniec swiata, ani tez co gorsza nie walcze z ciezka choroba. bede tylko 1051 km od Katowic. tylko, albo moze i az..

trzeba tylko wdrapac sie na szczyt. wytrwac do konca lipca.
potem bedzie juz z gorki. potem wszystko sama ogarne.
bo przeciez slabych dopinguje strach, a silnych nadzieja <3

piątek, 17 czerwca 2011

41.

Wstałem, to jeden z tych dni, jeden z momentów
Gdy wszystko irytuje, nie pytaj mnie jak się czuję
Ciężkie oczy, bo świat mi zamyka siłą wizję
Chce żebym ślepy przestać myśleć.

 [...]
W powietrzu czuć cynamon i emocje
Piję herbatę, siedzę na oknie i czytam książkę.

[...]
Mogę siedzieć trzeźwy albo wcięty jak akapit
Czytając rzeźbić tamten świat z liter
Żeby móc się zagapić, odnaleźć treści jawne i ukryte
Gdy muszę się postarać, wymiana, intymnie
Ja tobie i ty mnie, gdy podniosła się kotara


cotygodniowe 18stki czas zaczac.
dzis impreza Kasixa. 
szykowanie w toku, mieszkanie i obiad ogarniete, 
blizniaki lypia na bajki, ciuchy niby wybrane, a ja...
ja jakos totalnie nie mam humoru. 
czuje sie, jakby cos mi uciekalo, jakbym czegos nie zauwazyla,
czegos, czego juz nigdy wiecej nie spotkam i miec nie bede.
to absurdalne, ze utrata czegos, czego tak do konca nie mialam
sprawia, ze czuje sie tak beznadziejnie..


wycofac sie zawsze mozna, lecz jednak warto isc dalej, bo final moze byc zdumiewajacy.
moj bedzie, bo biegne po swoje marzenia.
i gotta to be a free girl.

środa, 15 czerwca 2011

43 dni.



pare ostatnich dni minelo z wielkiem pedem, 
pozostawiajac po sobie tylko pare zdjec (jeszcze nie zgranych), ogromne zmeczenie, 
i kolejne umiejetnosci jezyka niemieckiego. 
wegierki.
Mima i Vlada. 
dwie cudowne dziewczyny z wymiany szkolnej postanowily przyjechac do Adzika na pare dni i spedzic swoje wakacje w zapyzialych Katowicach. 


4 dni mowienia tylko po niemiecku i praktycznie zadnego kontaktu z polskim uswiadomily mi, jak bardzo bedzie mi brakowac polskiego przez rok w Aldingen.
ale przeciez czy nie o tym marze?

z jednej strony martwi mnie odpowiedzialnosc za N i L 
ale przeciez z drugiej strony ja kocham dzieci i doswiadczenie z nimi mam ogromne, 
nie pozwole by stala im sie krzywda.

najgorsza wojne toczymy o siebie, przeciwko temu za kogo sie mamy.


czterdziesci trzy dni. wiem, ze bede tesknic. 
ale tesknota wzmaga milosc: )

sobota, 11 czerwca 2011

48.

 moje male lobuzki; )


Rodzeństwo.
Choćbyśmy nie wiem, jak bardzo sobie dokuczali,
Gdy przyjdzie niebezpieczeństwo jedno drugiego nie pozwoli skrzywdzić...
Dokuczać możemy sobie wzajemnie, ale inni nie mogą,
Bo nie kochają nas tak jak my siebie nawzajem...
I w tym tkwi nasza siła.

Dzieci uczą nas myślenia "po prostej", bez zbędnych zakrętów i bocznych dróg.
Kto ma rodzeństwo ten przeszedł niezłą szkołę przetrwania i potrafi docenić chwile ciszy oraz samotności..  
Ale nie wymienilabym ich na nikogo innego: )


zapowiada sie najlepszy weekend ever.
dzis 18stka Krystiana -ARKADY.
jutro Krakow z Ola i odebranie Vlady i Mimki.
jaaaaaaram sie.


piątek, 10 czerwca 2011

49.przekroczona magiczna liczba.

odczuwam wewnetrzna radosc.
wlasciwie nie wiem czemu,ale tak jest.
radosc ze zwyklej chwili to takie proste, a czasami takie nieosiagalne..

wczoraj upieklam z bracmi muffinki. zachcialo mi sie muffinkowania o 21.
ale frajdy mielismy coniemiara. 
a taki byl efekt:

bylo ich wprawdzie troche wiecej, ale szybko zniknely przy maluchach; )

na nowo odkrywam, ze watpliwosci sa po to, by ponownie czerpac radosc z odkrywania prawdy.
rozmowa z Kathrin po dlugim milczeniu dala mi wiecej radosci.
teraz Niklas ma ferie, a Eric jest na misji w Metz. 
Kathrin ma mniej czasu, logiczne. 

a wiec zostalo 49 dni.
toz to tak niewiele dla mnie, a niektore z dziewczyn maja wyjazd za pare godzin.
niesamowite jest to, jak szybko leci czas przed wyjazdem.
hop siup i bedzie 9 dni.

jako, ze moje lobuzy wrocily ze sklepu z ziemniaczkami, 
czas wziac sie za obiadek.


 

środa, 8 czerwca 2011

51..

.. i powoli przekraczamy magiczna granice..



dziwnie sie czuje, bo Kathrin dosc dawno nie pisala, mimo moich wiadomosci brak odzewu.
moze po prostu jest zajeta, a moze traktuje mnie juz troche na odczepnego?

jestem praktycznie na swiezo po rozmowie z ich poprzednia Aupair.
M byla bardzo zadowolona, udzielila mi tez kilku cennych wskazowek dotyczacych Niklasa: ) 
strasznie jest to pomocne,kiedy rozmawia sie z dziewczyna, ktora operowala w Twojej przyszlej rodzinie, daje to takie troche poczucie pewnosci.


Dzis mimo tragicznej pogody i smetnego deszczu mam niesamowicie dobry humor: )
Wstalam wczesnie rano, zabralam sie za sprzatanie i gotowanie obiadu, dogladajac dokonac moich mlodszych braci. Potem wspolnie zrobilismy mus cytrynowy (mam nadzieje, ze nam wyjdzie, bo troche za malo zelatyny mielismy;p ).
Wieczor zapowiada sie jeszcze lepiej:) Kino.Kac Vegas 2. Kuzyn.  czyli 3k i dobra wiksa ; )

 generalnie to glee.
it's a mans world.


wtorek, 7 czerwca 2011

52.

53 dzien wolalabym wymazac z pamieci. uznajmy, ze go nie bylo.
dzis humor o niebo lepszy, zaczynam rozmyslac nad tym, co na powitanie powiem Kathrin,
o tym, jak bedzie wygladalo pozegnanie na PiotraSkargi, o podrozy, wyobrazam sobie,
kto bedzie siedzial obok mnie. to wszystko sprawia mi nielada frajde.

12ego bede w Krakowie, zeby odebrac moje kochane wegierki. na szczescie nie pojade sama! Ola juz zglosila sie, jako najlepszy towarzysz podrozy: ) <3 juz widze te nasze krakowanie!
jeszcze nie bardzo wymyslilam jak Mima i Vlada beda bladzic po Krk z bagazami, ale cos ogarne^^



ktos mi powiedzial, ze dobrze, ze wyjezdzam. ze mam farta. a dlatego, ze zobacze, kto tak naprawde jest moim prawdziwym przyjacielem, a kto odczuwa korzysci z kumplowania sie ze mna. racja, tam, bede praktycznie bez kontaktu ze znajomymi; skoncza sie cotygodniowe wypady, spotkanka, dzienne rozmowy. Czas pokaze, kto jest bliski na tyle, zeby wytrzymac probe odleglosci i pozostac nadal blisko.
ale z drugiej strony mi takze bedzie brakowala tych momentow, kiedy zaplakana wparowuje do Niki, kiedy Ola wpada na wieczorne piwko, kiedy w weekend szaleje z kozaczkami, a nawet tych niesamowitych spontanow Przodeczki czy marudzenia i nieogaru Szfajc.

i choc nadal sie boje,
to czas zamknac oczy i zaczac spelniac swoje marzenia.
bo najpiekniejsze marzenia rodza sie w mroku

niedziela, 5 czerwca 2011

54. czas plynie nieublaganie.

z dobrych wiadomosci ostatnimi czasy:
~12ego czerwca odwiedza mnie Vlada i Mima na 'ein Paar Tage'
~popoludnie ze Szwajda i wieczor z Aleksem zawsze spoko, jakikolwiek by moj humor zly nie byl

aniolki charliego.

Podchodzę dwa kroki do przodu, za chwile musze zrobić jeden do tyłu.
Nie można mieć wszystkiego,nie można mieć niczego.
Nie mając nic, masz nadal za wiele.
 Zbyt trudne?

boje sie tak okropnie. kazdy dzien blizej powoduje nowe stany lekowe. jak to powstrzymac? czy kazda z nas musi przezyc taka panike przed wyjazdem, zeby potem spelnic swoje marzenia?
Przez strach tracimy najlepsze chwile w swoim życiu.

piecdziesiat cztery dni. to jakby piecdziesiat cztery spotkania.
najgorzej jest wieczorami, kiedy siadam na lozku i czuje, ze tutaj tak naprawde nie mam nic. a przeciez za czyms bede tesknic.za KIMS.


powiedzcie, jak wycisnac z kazdego dnia tyle, by starczylo na kolejny rok?

piątek, 3 czerwca 2011

56 dni do wyjazdu.

Nathalie wyjechala nad morze, teraz mecze mysli sama.
Szykuj mi tam miejsce,bo pewnie niedlugo tam dotre. ; )
Nastroj stanowczo mozna uznac za lepszy, zaczynam myslec logicznie i cos zdaje mi sie, ze dzis zrobie liste rzeczy do wziecia. Wakacji nie czuje w ogole, troche przedluzone wagary teraz mam.

Nikt chyba nie spodziewal sie, ze z dnia na dzien podejme decyzje wyjazdu na rok, zostawienia tego wszystkiego i ucieczki w nieznane. Dam przeciez rade: ) kto jak nie ja.
tylko... ile przeklenstw i lez w tym czasie ze mnie wyjdzie; D

Czytajac forum au-pair czasem mam nielada stracha. Dziewczyny pisza o tragicznych rodzinach, wyzyskujacych je, dogryzajacych, mimo, ze z poczatku wydawaly sie cudne. Boje sie troche tego.
Pociesza mnie fakt, ze ja sobie w kasze nie dam dmuchac: ) nie po to mam ciety jezyk, zeby siedziec cicho.

Jaram sie strasznie faktem wakacji z moja rodzinka. Juz 2giego sierpnia jedziemy do Francji: ) Nielada okazja na zrobienie zdjec, zobaczenie nowych rzeczy i poznanie rodziny - mysle, ze bedzie dobrze.
no bedzie, bo przeciez musi!

pieciszesc. piecdziesiatszesc. tak wiele a tak nieduzo.

czwartek, 2 czerwca 2011

57 dni do Aldingen.


humor obliguje wokol melancholii, rozmyslan i pakowania.
babci nie ma, musze mieszkac z dziadkiem, dlatego wczoraj nie napisalam.

~czego jeszcze zapomnialam?o czym nie pomyslalam?~

poki co wszystkie badania ida w miare dobrze, moj organizm jest gotowy na wyjazd, ale dzis czuje sie wyjatkowo paskudnie. moze to ta pogoda i 4dniowe burze? nie jest to dobra opcja na pomaturalne wakacje.
kazdy dzien wydaje mi sie taki sam, ciagnie sie i ciagnie, nic specjalnego sie nie dzieje.
jak tu nie myslec o wyjezdzie?

57 dni. nawet do studniowki nie trwalo takie odliczanie,
wlasciwie teraz wyjazd jest jedynym czym zyje.


ksiazka: genevieve -eric jerome dickey
muzyka: don't cry -guns&roses