wtorek, 31 maja 2011

59 dni do wyjazdu.

ubezpieczenie,lekarze,pakowanie,zakupy,jedno goni drugie.
bilet juz kupiony, dziwnie wyglada bez powrotu.

121.7 km. tyle bedzie mnie dzielic od Natalhie.
juz to obliczylysmy, ze godzina drogi i w razie potrzeby po nocach wedrujemy razem:).
nie moze byc zle. zle nie bedzie.

ostatnimi dni mam jakis zly nastroj. nie mam ochoty na rozmowy,
tylko siedze i mysle. niefajne to.
usmiech na mojej twarzy pojawia sie tylko na widok zdjecia :

jeszcze tylko 59 dni. ale tylko, czy az?
kazdy dzien jest tak dlugi.

poniedziałek, 30 maja 2011

zostalo 60 dni.

Odliczanie czas zaczac.
Nowy blog, nowa droga, nowe zycie.
Czas wyprobowac przyjaznie, swoje umiejetnosci, zapanowac nad stresem i ogarnac mysli. Ciagle powtarzane w glowie : "dasz rade, dasz rade" zazwyczaj pomaga.
Zostalo 60 dni. Bilet juz kupilam.
Kathrin, Eric, Niklas,Lucas. Wszystkich Was zobacze za 60 dni.
sześć-dzie-siąt.
niby dwa miesiace brzmi odlegle, a jednak w przeliczeniu na dni dosc krytycznie.
Czy sie boje?
Oczywiscie. Glownie boje sie utraty kontaktu z przyjaciolmi.
I samotnosci. Boje sie bariery jezykowej. I poniekad niezrozumienia.
Ale rosnaca ekscytacja wyjazdem i dlugim pobytem poza domem zabija lek.
Dam przeciez rade, bo kto jak nie ja.

60 dni. zapisy na spotkania zbierze moja sekretarka.