niedziela, 17 lipca 2011

11 i ch....olera mnie bierze.

Przed kazdym wyjazdem mam taki lekki,ale doglebnie przenikajacy mnie dreszcz,
ktory drazni moje wszystkie mysli i paralizuje cialo.
Mysl, ze moge juz nie wrocic.
A tak naprawde nawet wychodzac z klatki schodowej, przechodzac na pasach,
robiac zakupy, wracajac do domu... mozna nie wrocic..

Staram sie sama siebie przeanalizowac i zastanawiam sie, czego ja sie tak naprawde boje.
Przeciez nie tego, ze sobie nie poradze, bo wiem, ze podolam..
Nie tego, ze mnie nie zaakceptuja, bo odczuwalbysmy dyskomfort rozmowy juz teraz.
Wcale tez nie mysle o jezyku, bo przeciez nie raz dawalam sobie z tym rade.

Mam wrazenie, ze ja tak naprawde boje sie utracic kontakty.
Boje sie, ze osoby, ktore tu zostawiam o mnie zapomna. Nie chce odchodzic w niepamiec.
Nie mam wcale na mysli tesknoty, bo ona pozwala docenic ile tak naprawde ludzie dla nas znacza.


Sciskam mocniutko Natalie, ktora codziennie laduje mnie pozytywna energia i dzieli sie swoimi mega radosnymi wibracjami. Dziekuje jej za to, bo razem damy rade! Kto jak nie my?

K*, O*, A*, P*, N*.
bedzie mi Was brakowac obok. tak strasznie strasznie strasznie.

1 komentarz:

  1. Bo tylko my, charakterologiczne blizniaczki, damy radę w tym dużym i złym świecie:)

    OdpowiedzUsuń