środa, 5 października 2011

to ta wojna, ktora musimy wygrac.

czyli, ze na wstepie wypada przeprosic za 2 miesieczna nieobecnosc?
achu*tam. wrocilam, wiec sie radujcie.

Przez te dwa miesiace, usmiechalam sie czesciej niz przez dwa ostatnie lata,
plakalam czesciej niz przez ostatnie 3 lata i wytrzymywalam wiecej, niz przez cale moje zycie.


ale.. zacznijmy wszystko od poczatku:
byla sobie Agata, nazywana Adzikiem, ktora miala marzenie zwiedzic swiat, poznac nowych ludzi, nauczyc sie jezyka, odpowiedzialnosci, poznac kulture innego kraju i przede wszystkim przezyc przygode swojego zycia.
postanowila zostac au pair, wybrala rodzine, ktora okazala sie niesamowita, do dzis nie ma z nimi zadnych problemow, a wrecz czuje sie tu jak w rodzinie. ale.. Agata nie pomyslala o tym, ze Aldingen, male miasteczko na obrzezach Badenii, troche ja uwiezi, poniewaz w poblizu raczej niewiele jest innych au pair, a samej ciezko sie zaklimatyzowac. takim oto cudem pierwsze poltora miesiaca okazalo sie meczarnia, mimo, ze z rodzina jest naprawde dobrze, zarciki, smiechy chichy, to weekendy zamiast okazac sie odskocznia od codziennosci spedzalam na lezeniu w lozku i patrzeniu w sufit, albo samotnym podrozowaniu po najblizszych miastach. nie bylo to spelnienie moich marzen o podrozach, spotkaniach i przygodach.niestety.
popadajac w coraz wieksza melancholie i depresje zostalam wyslana (przy szczesliwym zbiegu okolicznosci) na tygodniowe ladowanie baterii w Polsce. i musze przyznac, ze to sie udalo. wrocilam dwa dni temu pelna sil, energii i wiary w to, ze bedzie lepiej. 
17.10 zaczynam kurs jezyka niemieckiego b2 w Spaichingen. Wierze teraz w to, ze spotkam tam bratnia dusze, i wszystko jedno, czy bedzie rosjanka,ukrainka,polka,czy czeszka. Wierze w to, ze mi sie uda wyjsc z tego uposledzenia towarzyskiego i ze ten rok spelni moje oczekiwania.

Kazdy dzien stawia przede mna nowe wyzwania, kazdy dzien, mimo tego, ze podobny do poprzedniego, jest tak naprawde inny. Juz nie dziwi mnie segregowanie smieci, zakaz halasowania w niedziele, czy brak otwartych sklepow w swieta i niedziele w poblizu, gdy ktos kichnie automatycznie odpowiadam 'gezundhajt', a odebranie telefonu nie przeraza mnie juz tak, jak na poczatku, bo przeciez trzeba szponcic dalej.

'Nie zatrzyma nas nikt, idziemy prosto na szczyt
mamy to,czego tak potrzebujesz Ty,
czujesz sie Irie Irie Irie'

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz